Szkolnictwo

Żądam zasadniczej zmiany systemu edukacji. Obecnie na każdym poziomie i rodzaju kształcenia mamy do czynienia z ogromną rozbieżnością programu, jego realizacji i wymagań egzaminacyjnych. Dążenie do pełnej zbieżności w tych trzech aspektach edukacji wprowadzi ją na wyższy poziom, zrówna szanse uczniów i studentów z całej Polski, spełni postulat równości szans i sprawiedliwości niemal bez  żadnych nakładów.

Trzeba dążyć do jednoznacznych kryteriów wymagań i oceny, najlepiej w postaci obszernego zestawu pytań dla poszczególnych przedmiotów, kursów, licencji itp.,itd. Musi zniknąć zmora wątpliwości: co będzie na egzaminie? Student w całej Polsce musi wiedzieć:  jest 500 pytań na które powinienem znać odpowiedź, na egzaminie będzie pytań np 50. Trzeba odpowiedzieć na 80% by zdać egzamin. Tak ograniczy się niepewność co do wartości ocen wystawianych uczniom i studentom w różnych placówkach. To jest prosty sposób na zlikwidowanie protekcji, korupcji, samowoli i złej woli demoralizujących uczniów często już na początku ich drogi obywatelskiej i podniesienie na wyższy poziom etyki nauczycieli.

Obecnie mamy zupełnie przyzwoite programy edukacyjne. Przepaść między programem, jego realizacją i w szczególności egzaminami sięga absurdu na najwyższych szczeblach drabiny edukacyjnej: np. w ostatnich latach na egzaminach maturalnych nagminnie umieszcza się tematy z lektur nieobowiązkowych. Tak - w świetle prawa przeprowadza się jeden z najważniejszych egzaminów z tego, czego nikt nie musiał się uczyć. Wyniki egzaminów nie mogą być żałosną reakcją niedocenionych „pedagogów": pokazać, że uczeń umie mniej niż nauczyciel. W codziennej praktyce powszechne jest zjawisko niezdawania egzaminów przez ogromna większość uczniów czy studentów. To jest miara stopnia choroby sytemu edukacyjnego. Miarą sukcesu nauczyciela winna być ilość tych, którzy się nauczyli, co należy stwierdzać w obiektywnych testach. Nauczycielska umiejętność przekazywania wiedzy jest co najmniej równie ważna i powinna być podstawowym kryterium oceny i wynagradzania jak sama wiedza. Wykształcenie jest ważne ale na pewno mniej, niż zdolność do nauczania, wiedza i etyka.

Nie jest prawdą, że słabe wyniki z egzaminów to przede wszystkim wina nieuków i leniów. (Tacy oczywiście są i powinni być bezwzględnie eliminowani. Konstytucja gwarantuje obywatelom szanse nauki, a nie dyplomu). Jedynym dobrze znanym dowodem na to, że można skutecznie zreformować system edukacji jest teoretyczny egzamin na prawo jazdy: jest dostępne kilkaset pytań, na egzaminie wymaga się odpowiedzi na kilkadziesiąt losowo wybranych i zdają niemal wszyscy! Nawet - sławne „blondynki"- obojga płci zresztą.  Likwidacja tego raka nie kosztuje wiele. To rewolucja bez zabierania czegokolwiek komukolwiek, poza samowolą i łapówkami. Muszą się za nią opowiedzieć wszyscy politycy, żeby nie stracić twarzy.